poniedziałek, 25 listopada 2013

Proście a będzie wam dane?

Nie mam problemu z udzieleniem pomocy
Właściwie mam taką lampkę, która zapala się, gdy ktoś nawet spojrzeniem poprosi.
Jak czujnik
Pomysły wtedy mnożą się jak szalone, zawsze mam 50 rozwiązań na jeden problem
Albo i więcej przy sprzyjających wiatrach
Wygląda to mniej więcej tak


A przynajmniej mam nadzieję, że wygląda to tak kolorowo i fajnie. :)
Moja siostra też tak ma. "Cierpimy" chronicznie. Ale u niej chyba szybciej się przemieszcza. I skuteczniej.
Nie mamy problemu z pomaganiem, ja nie mam problemu (nie wiem jak siostra) z proszeniem o pomoc dla innych. Za to mam ogromny problem z proszeniem dla siebie.
Jest to dla mnie ciężkie do przeskoczenia, choć z racji wzrostu, mało co muszę przeskakiwać, przełażę ale z w tej sprawie z wielkimi oporami.
Obawiam się nie tego, że ktoś mi odmówi, ale postawię go w niezręcznej sytuacji, obawiam się, że ktoś będzie musiał mi odmówić, a ja znów się wycofam, obawiam się .. wielu skutków.
Zastanawiam się, czy nasza chęć pomocy spotęgowana jest tak dlatego, że nie otrzymywałyśmy pomocy od naszych rodziców. Znaczy, wróć. Pomoc otrzymywałyśmy, ale tylko tę, którą oni narzucali, a automatycznie odrzucali tę, o którą prosiłyśmy.
To nawet nie jest pomoc na ich warunkach, na zasadzie pomogę Ci, ale musisz zrobić ... itd. Owszem taka forma zdarza się, ale nie tak często, żeby stała się zasadą.
Prośba o pomoc - odrzucenie. Bez podania powodów. Odpowiedź ostra i szybka - NIE! Mimo tego, że wcześniej już prawie było na tak. I bez dyskusji.
Pomoc - daję Ci to i to. Nieważne, że nie potrzebujesz. Ja Ci to dam a Ty masz być wdzięczna. Codziennie, na każdym kroku, podporządkuj się, bo Ci pomogliśmy, nie pyskuj niewdzięczna. Do siostry - pomogliśmy Ci sprzedać dom - nieważne, że nie chciała, nieważne, że mieszka w domu, który nie jest jej, nieważne, że przeszła przez ostrą depresję, gdy odszedł od niej mąż. Wszystko jest nieważne, ważne jest to, że rodzice pomogli a my jesteśmy podłe, bo nie stawiamy im świeczek dziękczynnych.
Sprawy finansowe - powiedz jakie masz zadłużenia? Nie pomogę Ci, ale chcę wiedzieć. A potem licz się ze skutkami zgniatająco - poniżająco - płomiennej mowy, jak to jesteśmy beznadziejne.
Jak więc ja mam umieć prosić o cokolwiek?
Zawsze mam z tym problem, nieważne, że jest to prośba do syna, czy siostry - dwóch najbliższych osób.
Wczoraj zdecydowałam się prosić o pomoc ludzi w zborze. Pomoc taką pośrednią dla mnie, bezpośrednią dla koleżanki, którą chcę zawieźć do Warszawy na egzamin. Mogłybyśmy jechać pociągiem lub autobusem, ale ona jest w zaawansowanej ciąży. Właściwie ma już prawie termin. Jedyne wyjście to samochód. Bo zawsze można gdzieś podjechać, do szpitala, przychodni.
Znów przełknęłam gorzką pigułę. Poprosiłam o samochód. Mimo zapewnień, że ten trzeci samochód rodziców jest też po to, żebyśmy miały, gdy  gdzieś będziemy chciały wyjeżdżać (ich pomysł nie mój), odpowiedź NIE!
Ale możemy Ci pożyczyć GPS (wczoraj wspomniałam o pożyczeniu GPS - już pojawia się problem).
Pojechałam do zboru, stałam sama koło okna i dosłownie modliłam się, żebym przełknęła tę gulę i poprosiła o pomoc.
Nie wiedziałam czego chcę, czy zrzutę na paliwo i jazdę samochodem, czy podwózkę samochodem. Nie miałam pomysłu.
Nagle zobaczyłam, jak jedna z dziewczyn (nie wiem, czy mogę podawać jej imię, ale wiem, że mnie czasem czyta, to wstawię, jak się zgodzi) podchodzi do mnie a ja słyszę siebie, kiedy wypowiadam POTRZEBUJĘ POMOCY
Ona poważnieje, słucha problemu i mówi do mnie: poradzimy sobie, damy radę. Na 98% mam jechać jej samochodem, musi tylko sprawdzić czy z nim jest wszystko w porządku. Jutro będę już wiedziała.
I jeszcze jedno. Powiedziała, że jak tylko coś, to do niej się zwracać.
Znając moje ograniczone możliwości proszenia o pomoc, nie będę jej za mocno eksploatować :)
Poprosiłam i dostałam pomoc - poprosiłam i jest mi dane.
Dziękuję
Za naprawianie mojego świata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz