wtorek, 28 stycznia 2014

Drzwi do serca i powrót do przeszłości, o której jeszcze nie wiecie.

To nie tak, że nie ma dobrych ludzi
To nie tak, że ktoś, kto nam podpadł, jest złym człowiekiem
Po prostu miał zły czas i trafił nim w kogoś
To nie tak, że ludzie się nie zmieniają
To nie tak

Co to znaczy być dobrym?
Dobrym dla wszystkich? Dla wszystkiego?
Po ludzku to niemożliwe
Mało kto potrafi być dobrym dla tego, kto nas skrzywdził
Ja jedynie, mogę go nie nienawidzić
być dobrym, nie dam rady. Tak szczerze, z serca
Z gestu mogę, potem przychodzą myśli, rodzące się z poczucia krzywdy, której doznałam.
Nie życzę nikomu źle.
Ani teściowej, która całe moje małżeństwo i po zakończeniu małżeństwa była dla mnie nie fair. Zresztą nie chodzi tu o mnie, tylko o jej obojętne podejście do mojego ukochanego syna.
Ani ojcu mojego syna, które przez nasze małżeństwo zawsze wolał picie staczając się dzień po dniu w sidła alkoholizmu. Byłam z nim 13 lat, bo mało zarabiałam i bałam się, że nie poradzę sobie sama z synem. Potem jednak, gdy nasze bezpieczeństwo i życie było zagrożone, kiedy się bałam zostawiać z nim dziecko, bo nie wiedziałam co mu zrobi, postanowiłam przestać się oszukiwać i zakończyć tę farsę.
Ani moim rodzicom, którzy nie wierzyli mi, tylko każdemu, nawet mężowi. Twierdzili, że przeze mnie zaczął pić, a bicie wymyślam, bo "lubię kłamać". Kiedy, już ledwo świadoma, walczyłam o oddech, gdy mnie dusił, odnalazłam siłę w sobie, kiedy pomyślałam o dziecku i w obronie go zaatakowałam, moi rodzice wysłali mnie do psychiatry z diagnozą postawioną przez siebie, że próbowałam zabić męża. Po rozmowie z lekarką zaczęło coś do nich docierać, zaczęli go obserwować i dochodzić do prawdziwych wniosków. Tylko to już mnie nie obchodziło.
Ani komuś, komu zaufałam, przez kogo poniosłam straty finansowe i moralne, komuś, kto się nie przyznał, że jest nieleczącym się schizofrenikiem. Kiedy zdarzyło się, że było groźnie, usunęłam się z tego czegoś, bo związkiem to trudno nazwać. Może pułapka będzie lepszym słowem.
Ani komuś, kto nazywał się moim "przyjacielem", kto zapewniał, że można wierzyć i ufać.
Nie życzę im źle. Paradoksalnie jestem im wdzięczna, że nauczyli mnie, żeby nie wierzyć, gdy pada wiele słów, gdy są obietnice. Gdy ktoś dużo mówi przyjmuję to przez bardzo gruby filtr. Dzięki czemu, może mi trochę przykro, ale tego nie przeżywam. Bo wiem, że tacy są ludzie o gadatliwym jęzorku i zaciśniętej w pięść ręce, która broni się przed dobrym gestem.
Bo dla mnie liczy się gest. Najlepiej połączony z milczeniem.
Jest szczerszy.
Mimo wszystko nie zamykam drzwi do serca. Które nie są szeroko otwarte, ale też nie są zamknięte


przez które może ktoś przejść, ale nie szturmem, bo tak u mnie to nie działa.
Najlepiej po cichu i z gestem, pojedynczym słowem
I cieszę się, że choć jeszcze niedawno moje serce było puste, to jednak jest tam coraz więcej ludzi. Bo są ludzie tacy, którym pomoc nie przechodzi kamieniem przez usta, którzy mówią - "obiecaj mi, jak będzie Ci ciężko - powiedz, poradzimy", którzy wesprą ściśnięciem ręki, modlitwą i wszystkim o co, wciąż nieśmiało z przyzwyczajenia poproszę.
Takich ludzi jest wielu. Nie muszę ich znać, nie muszą pomagać mi. Przecież nie tylko ja potrzebuję pomocy, przecież ja też mogę pomóc.
Gdy patrzę na ludzi, którzy potrafią pomóc innym i wzruszają się tak samo, jak ci, którzy tę pomoc przyjmują, znów serce mi rośnie i jest więcej miejsca. Dla tych, których znam, których nie znam, może nigdy nie poznam.

Wiem, że są ludzie dobrzy.
Wiem.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Niech pierwszy rzuci kamieniem


Bardzo często przychodzą mi słowa z Biblii
"Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem"

Niestety, posypałyby się kamienie, bo przecież wszyscy, przepraszam, większość, w swoich oczach jest nieomylna, odpowiedzialna, doskonała, panująca nad czasem, światem, sobą, innymi
A ja odważę się wątpić
Niestety kochani, możemy panować jedynie nad maleńką cząstką swojego życia
malusieńką
i możemy stracić z oczu 
dziecko, 
bezradne zwierzątko,
drugiego człowieka
spowodować czyjeś zaginięcie, śmierć, zdrowie
wystarczy chwila.
Każdy z nas może stać się sprawcą czegoś, zupełnie niechcący, czasem z głupoty, czasem z nieodpowiedzialności
a czasem z okrucieństwa
Każdy bez wyjątku
jednak zawsze znajdzie się samopowoławczy sąd, który błyskawicznie strzela wyrokami
bez adwokatów, sędziów, prokuratorów
bez poznania się ze sprawą
bo "ja to .. nie dopuściłabym, no jak tak można, to nieodpowiedzialność, głupota" itd. itp
a wystarczy chwila.
Życie ludzkie jest bardzo kruche
Czy możesz przysiąc, że nigdy w życiu nie zrobisz czegoś, co skrzywdzi drugiego człowieka?
Możesz? To proszę, oto kamień


RZUCAJ

sobota, 25 stycznia 2014

Filmy

Kiedyś pisałam już o książkach, które czytam
O muzyce, której przesłanie sobie cenię. Te dobre przesłanie
Teraz filmy.


Czasem się zastanawiam, czy ja pasuję do tego świata?
Ostatnio w Kocham kino piękna Grażyna Torbicka zaprosiła na film "największej wartości". Wytrzymałam 10 minut, w tymże pierwsze 5 na wyciszeniu i z zerkaniem na ekran, czy już się skończyło. Rozpaczliwy kwik zabijanego prosiaka. Następna scena, kobieta w zakrwawionym fartuchu, facet pijący wódkę ze szklanki. Dialogu zero, tylko przyciskający do ziemi ogromny smutek, przygnębienie.
Zastanawiam się - na czym polega przesłanie tego filmu? Jeśli na zasadzie: "uważasz, że masz źle i jest Ci smutno, to zobacz jak się poczujesz po obejrzeniu tego", to fakt, przyznaję, doskonały film.
Tak myślę, czym nas karmią? Albo durnowatymi komediami, które obrzydzają, emanują prostackim seksem, gdzie ktoś pie.. puści bąka, albo mu się odbije, to salwy śmiechu. Czy wiecie, że ja po prostu przy niektórych filmach nie jem, bo mnie obrzydzają? Hihihi bardzo śmieszne :/
Albo filmami, które ekscentrycy z wielce ważnymi minami używając słów, których przeciętny Polak nie zrozumie nie zaglądając do słownika języków obcych, elokwĘtnie, abstahując z przekąsem pogyzajĄc kanapkĘ z oŁgórkiem okrzyknie - CUD, CUD prawie padając na kolana i całując ekran.
Czego oczekuję po filmie, tego dokładnie, co w książkach i w muzyce. Dobrego przesłania.
Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o happy endy, nie chodzi o żyli długo i szczęśliwie. Nie, film powinien zmuszać do przemyśleń, zrozumienia jakiegoś zjawiska, drugiego człowieka. Do odpoczynku po dniu pracy, do pośmiania się słuchając dowcipu, który jest śmieszny, a nie obrzydliwy, czy obraźliwy. Ci, co mnie znają, pewnie uważają, że mam na myśli filmy chrześcijańskie. Nie tylko, choć fakt, lubię chrześcijańskie, bo wiem wtedy, że ktoś, kto robił ten film, też wierzy a fajnie spotkać kogoś "swojego".

Mój ulubiony film to Spotkanie cz. 1

Spotkanie cz. 2.



Ale także nie chrześcijańskie, takie jak:
Doskonały film z Hoffmanem i Emmą Thopson


Wielki Gatsby


 

Doskonała obsada, piękne obrazy, które zdają się wciągać widza do środka, otaczając go zapachem, muzyką.

Smażone, zielone pomidory



Żeby dotrzeć do widza, do mnie, wystarczy pokazanie jaki jest człowiek, jak się przemienia, jak myśli, jak się bawi, jak się śmieje, jakie ma kłopoty, jak sobie z nimi radzi. Czyli życie, ot tak po prostu - życie.

I smak gorącej czekolady po ich obejrzeniu


bo codzienność bywa gorzka
po co więc dolewać jeszcze więcej piołunu? 



wtorek, 7 stycznia 2014

Wokal - jak Anioła głos

Kiedyś obiecałam, że do swojej muzyki odbierania dodam kwestię wokalu, czyli czym tłum się zachwyca.
Dawno temu muzyka należała do sztuki, którą wykonują ci, najbardziej utalentowani. Nie musi to być ktoś silnie kształcony. Jeśli nie ma talentu - nie jest Artystą, tylko wykonuje zawód artysty. Dziś muzyka to: komercha, masówka, covery. Czyli produkcja, taka jak chińskich tenisówek zalewających rynki świata. Kiedy słucham wokalistek, wokalistów - sorki, nie rozumiem achów i ochów i czasem zastanawiam się, czy ja jestem głucha nie słysząc tego artyzmu w głosie, jaki dostrzegają jury (znawcy poniekąd) i widownia.
Wiem, programy takie jak The Voice, Must the music mają podnieść oglądalność, ale litości, dlaczego mamy się zachwycać kiczem? Przecież są ludzie, którzy naprawdę dobrze śpiewają. Naprawdę mają kawał głosu, który odpowiednio prowadzony będzie przekazywać ów artyzm, za którym tak tęsknię.
Mam swoje ulubione typy głosów - najbardziej: żeńskie altowe (tzw. czarne głosy), męskie: baryton lub bas, czasem już naprawdę dobry tenor). Lubię mądre śpiewanie - nie dasz rady wyżej, pooperuj głosem tak, żeby gałki nie wychodziły z oczu a żyła na gardle nie pękała. No i właśnie to: śpiew na gardle, im głośniej tym lepiej, jak jeszcze wyciągniesz i przetrzymasz głos - już prawie orgia u słuchaczy. Po co się męczyć? Wystarczy zaśpiewać na przeponie - nie zniszczysz gardła. Nie musisz krzyczeć - masz zaśpiewać. Pokrzyczysz później jak Cię złość ogarnie.
Na przykład tu: Dorota Osińska - śpiew niezły, ale dlaczego na gardle?? Potencjał jest. Niższe dźwięki chwytają za gardło, wysokie - ścisnąć przeponę będzie pięknie 0:58 nagrania powinien ktoś stanąć za nią i przycisnąć. Śpiew robi wrażenie, jednak na taki podstawowy błąd nikt nie zwrócił uwagi. Dla mnie to już jest krzyk.



Ja wiem, że nie każdy może mieć głos jak Whitney Houston, ale chodzi mi o sposób śpiewania. Posłuchajcie




Tak się śpiewa na przeponie i nie na gardle. Widzicie różnicę? Ona nie krzyczy, tylko śpiewa na wyższych tonach. Ale ok, możecie powiedzieć, że tu jest bardzo dobra piosenkarka, a tu dziewczyna, która po prostu śpiewa. To poszukam wśród tych ludzi, którzy nie śpiewają zawodowo.
Sorki - dla was to piosenka? Dla mnie wrzask. Ja rozumiem, zabrakło przyjaciół, ale przy takim krzyku wrócą? Ja bym wiała


Tu można posłuchać, powiedzieć, znaleźć dźwięk, nie ma wysiłku na gardle, wiem, inna piosenka, ale ... Obywatel GC nie wrzeszczał, tylko śpiewał, więc można



Tu wykonanie szacun. No ale co mam się czepiać altowe wykonanie :) Natalia Nykiel - warto zapamiętać


I ponownie


Kolejne głosicho  Żaneta Lubera


Ok, teraz panowie. Zapraszam na czystkę
Na pierwszy rzut - Bartosz Zawadzki - dla mnie super i już prawie sceniczny głos. Facet nadaje się na koncerty :)


Już znany na scenie Mateusz Ziółko - głos do niektórych utworów niezły. Na pewno pięknie trafia w dźwięki, nie krzyczy, rozkłada głos zarówno na górnych i niskich partiach. 




Z tego duetu stanowczo wybrałabym Alicję niż Michała. Ona stanowczo lepiej pokonała dźwięki.


Ok, następny program - mniej poprawny jeśli chodzi o przekazywanie muzyki


Nieco pracy nad przeponą na wyższych tonach i stawiam 6
Uff, zmęczyłam się, ale mam na koniec taką ciekawostkę. I tu dwiema rękami stawiam 6+


W takim sklepie mogłabym stać w najdłuższych kolejkach

P.S. I jeszcze jedno - zdanie jest moje. Możecie się zgadzać lub nie.
Oceniłam według swojego słuchu zbadanego
Miłego słuchania i jak znajdziecie jakieś wokale to proszę dawajcie znać
Zawsze można podyskutować o tym co nam się podoba i nie




poniedziałek, 6 stycznia 2014

Mądry Polak po szkodzie (?)

Podwójny gaz
czasem i dodatkowe używki
Jeden wypadek, drugi, trzeci, setny, dwusetny i dalej
I nic. Konsekwencje? Pojedyncze, bardziej dokuczliwe niż bzyczenie komara w gorącą noc
Panuje powszechne powiedzenie
Mądry Polak po szkodzie
Na pewno? Bo ja, szczerze mówiąc bardzo wątpię.
U nas mądrość chodzi falami. Coś się dzieje, fala w górę, emocje opadły fala w dół


Nie tak dawno zbulwersował nas wypadek w Kamieniu Pomorskim. Rodziny wyszły na spacer w Nowy Rok i nie wróciły, a dzieci walczą o życie i pogodzenie się z tym, że nigdy nie zobaczą swoich rodziców, bo jeden rozrywkowy (d) .... łupek postanowił rozerwać się dodatkowo nie tylko alkoholem to jeszcze narkotykami. A potem hulaj dusza piekła nie ma, za kierownicę. Zabawił się w pana życia i śmierci. Tym razem była śmierć.
Jak społeczeństwo zareagowało?
Fala w górę. Smutek, złość na przestępcę, współczucie, łza - cisza w eterze - fala w dół
Ale jednak szansa na kolejną falę jest - dziś kolejny wypadek - pijany motorniczy zakończył swój kurs parkując w oplu - jedna ofiara śmiertelna, jedna walczy o życie - cisza w eterze - fala w dół.
Ja wiem, że przeciętny Kowalski nie może żyć samymi wypadkami. Rozumiem, ale może ten przeciętny Kowalski będzie pamiętać, żeby nie siadać po alkoholu do samochodu? Będzie???? 
Wątpię. Bo przecież nie wypił za dużo, nie jedzie za daleko, nie jedzie za szybko, wypił wczoraj, nic się nie stanie, bo to przydarza się innym.
Fala w dół, Kowalski sam siebie rozgrzesza.
Drugi aspekt tej samej sprawy. Wypadek, ktoś ginie, ktoś walczy o zdrowie, o życie - rząd człowieczków w garniturkach pod krawatami leci do sejmu, wymyślać, jak tu pogrozić paluszkiem pijanym kierowcom. Nu nu ty brzydki to be tak robić. Dużo gadania, dużo kaw wypitych, papierochów wypalonych, a tam na jakiejś ulicy, gdzieś w Polsce, właśnie pod kołami rozpędzonego samochodu traci życie jakiś człowiek. 
Jaki jest wynik rozmów wielogodzinnych?
Tak, trzeba zaostrzyć kary, trzeba. Tylko dlaczego potem okazuje się, że są to kary w zawieszeniu? Dlaczego to jest jedynie zabranie prawa jazdy? Co to dla pijanego faceta wsiąść do swojego samochodu bez dokumentów. Uważacie drogie garniturki, że taki stan umysłu rozbujałego w %, myśli? Dlaczego mówicie: nie, nie można zabrać takiemu delikwentowi samochodu i wilczym biletem nie zakazać kupna kolejnego? Dlaczego nie?? Czyżby jakaś obawa o własne wybryki? 
Trzeci aspekt, którego zrozumieć nie mogę
Media
Umieją rozdmuchać emocje, owszem. Oni powodują, że fala jest. Ich milczenie sprawia, że fala opada. 
Jednego pojąć nie mogę - chyba wychodzi, że mało pojętna jestem. 
Jak można w jednej minucie mówić, że zginęły dwie rodziny, dwoje dzieci walczy o życie i za chwilą mówić o niedźwiadku, który urodził się w ZOO? Dziś o wypadku w Łodzi, gdzie pijany motorniczy ( no właśnie kolejna sprawa - w jaki sposób pijany motorniczy zaczął pracę? Nikt go nie sprawdził jak przyszedł do pracy? Pił w czasie pracy? Skąd te 1,2 promila alkoholu? Oczywiście już nowe rozporządzenia, że będą sprawdzać trzeźwość motorniczych, po przyjściu do pracy i przed wyruszeniem w trasę. ZGROZA!!! A wcześniej tego nie trzeba było?), a za chwilę jak pięknie Polska się bawiła obchodząc święto Trzech Króli i radosne buźki w telewizji? 
Zero wyczucia, zero współczucia, zero kultury i odpowiedniego zachowania.
Nie ma czegoś takiego jak mądry Polak po szkodzie.
Jest beznadziejne kretyństwo, przez które czasem prześwituje mądrość tych, którzy mogą coś z tym zrobić, ale najmniejsza nawet przeszkoda lub inny temat przysłoni ją. Bo tak wygodnie, bezpieczniej, łatwiej?
Tylko dlaczego ofiarą ma stać się kolejne życie, które nigdy nie wróci już do domu, nie utuli dziecka do snu?
Bo fala opadła?
A może następną ofiarą ludzkiej głupoty będziesz właśnie Ty człowieku, który możesz coś zmienić? Więc nie patrz na radosne orszaki, nie rozdawaj uśmiechów w szklanym ekranie, tylko głośno krzycz NIE ZGADZAM SIĘ NA PIJANYCH KIEROWCÓW I MUSIMY TO ZAKOŃCZYĆ

niedziela, 5 stycznia 2014

Moja idea? Motto? Czy po prostu ja?

Nie wiem, idea, motto, to brzmi górnolotnie
Niepotrzebne są kwieciste słowa, czasem proste łatwiej  wyrażają to, co chcę powiedzieć.
Można pisać trele, zachwyty, eseje. Można, zwłaszcza, gdy się czymś zachwycam
Zachwycać się sobą nie umiem, nie czuję potrzeby, ani weny do tego. Przeciwnie. Jestem przeciętnym "ludziem", który stara się być chrześcijanką w każdym calu, ale charakterek czasem nie wytrzyma pokory i pokoju i się odezwie. Za to przepraszam, ale taka też zostałam stworzona. I czasem cieszę, czasem smucę.
Doszłam więc do wniosku, że nie motto, nie idea.
Zostało, że ja. Po prostu
Coś o mnie można przeczytać w reklamie lub kryptoreklamie na blogu, coś wyczytać z moich wpisów. Ale nie o tym chcę pisać.
A o czym? O sposobie na życie. Nie tylko moim, ale i wielu innych ludzi.
Mam takie szczęście, że mogę być w gronie takich ludzi, dwóch nawet czterech odrębnych środowiskach, które choć wzajemnie się nie znają, kierują się przesłaniem: po pierwsze pomagać.
Pierwsze środowisko - moja siostra i mój syn. Bez proszenia, wystarczy mina, westchnienie, zaciśnięcie szczęk jak już mocno ciężko i są z nowymi pomysłami, z pomocną ręką i ze wsparciem.
Drugie środowisko, to moi znajomi z fb. Z nazwiska nie wymienię, bo może nie chcą, ale są tu, skromnie milcząc, jednak czekający na każdy najmniejszy mój gest. I pewnie nie tylko mój.
Trzecie środowisko to mój zbór Ku Zbawieniu z pastorem Irkiem Dawidziukiem. Zbór prowadzi Stowarzyszenie Ku Dobrej Nadziei. O działalności można poczytać tu
http://kdn.bialystok.pl
Tu nikt nie patrzy na własne potrzeby. Cała siła, zaangażowanie i uśmiech skierowany jest ku potrzebującym.
I czwarte środowisko grupa MTW, której ideą jest pomaganie innym.
https://grupamtw.com/mlm/rec?usr=1135e9101fd208c118ed1ffe3d382403

Na czym polega ten sposób na życie?


A taki zwykły, prosty gest - podarować coś komuś. Napisałam prosty? Nie zawsze prawda? Nie zawsze ktoś umie dawać, nie musi. Nikt go nie zmusi. bo wtedy nie ma dawania, a wymuszenie. Wymuszenie dobre nie jest, więc skoro nie czuje takiej potrzeby, niech nie daje. Może sam coś dostanie, może nie, nie mnie to oceniać.
Jednak doszło do przykrej sytuacji w moim, nadal i wciąż, czwartym środowisku. Burzenie w środku. Wiadomo, w takim tłumie nie ma ludzi o czystych przesłaniach, znajdzie się ktoś, kto zechce zepsuć czyjeś dzieło, zniechęcić innych, spróbować wsadzić dynamit, wśród tych, którzy są nadal wierni swoim ideom. Po co? Z zazdrości? Ze złości, złośliwości, nudy? Żeby dokopać? Też.
Ale dlatego, żeby na czyjejś pracy budować podstępnie coś swojego? Ściągniętego?
Nie zrozumiem
Bez przyczyny, tak po prostu?
Ale wiem, że takie sytuacje też są potrzebne. To niestety bolesna, ale potrzebna też weryfikacja tzw. przyjaciół, współpracowników, znajomych. Zawsze ktoś się wykruszy, bo się zmęczy, znudzi, zniechęci. Ok. To pojmę. Niech odejdzie i życzę powodzenia w innych projektach.
Ale bez zaciętej złości, bezpodstawnej złośliwości.
Idź człowieku i buduj swoją przyszłość i nie burz czyjejś. I co ważniejsze czyjejś szansy na otrzymanie pomocy.
Idź swoją drogą i .. się nie odwracaj.

środa, 1 stycznia 2014

Chcesz rozśmieszyć Boga? Powiedz mu o swoich planach - czyli o tzw. "postanowieniach noworocznych"

Stała tendencja
Rany, jak ja nie lubię tendencji
Noworoczne postanowienia
Jeszcze ok, jak ktoś w końcowych rozrachunku powie: Ok, w 2013 r. miałem zrobić to i to. To zrobiłem, to robię i jestem w trakcie. Teraz w 2014 r. kontynuuję to, co zaplanowałem i dodatkowo zrobię to.
Tu mogę jeszcze zrozumieć i nawet powiedzieć: szacun człowieku, ale jednocześnie przychodzi mi na myśl moje ulubione żydowskie przysłowie
Chcesz rozśmieszyć Boga? Powiedz mu o swoich planach
Oczywiście, to nie jest tak, że Bóg jest złośliwy i powie: Dobra Stefan, chcesz zapracować na samochód i dom? Figa! Nic z tego!
Nie, to nie jest tak.
Plany wyjdą wtedy, gdy zdamy sobie sprawę, że nie my o tym decydujemy. Nasze chcenie - owszem ważne - jest wskazówką do dalszego działania, ale nie my tu jesteśmy panem i władcą.
Nie mam postanowień noworocznych. Schudnę - jak mi się uda. Rzucać palenia nie muszę - zrobiłam to dawno temu, nie noworocznie, z dnia na dzień w jakiś dzień, bez specjalnej daty. Co tam jeszcze? Większe pieniądze - coś w tej sprawie robię, więcej nie zdziałam, pomysł zaowocuje lub nie. Wpływu bezpośredniego nie mam. Pośrednio działam.
Po co mam składać postanowienia na cały rok jak czasem to, co zaplanuję na dzień kończy się niezrealizowanym planem?


Coś wam to przypomina?No właśnie.
Po co się dodatkowo stresować?
I na koniec roku znów powiedzieć - niewiele mi się udało w tym roku, nie osiągnąłem tego i tego, nawaliłem z tym lub z tym. To był niedobry rok. Ale już w następnym roku to .....



Kochani noworocznie życzę Wam, żebyście nie frustrowali się noworocznymi postanowieniami. 
Róbcie tak, żeby codziennie mieć satysfakcję z każdej wykonanej czynności 
 żeby co wieczór można podsumować dzień z uśmiechem na ustach, 
przespać noc ze spokojnym sumieniem 
i znów zaczynać kolejny dzień