sobota, 19 października 2013

Zatrzymaj się, zanim nazwiesz kogoś przyjacielem

Przyjaźń, czy takie coś istnieje?
Istnieje, mimo wszystko, mimo licznych rozczarowań, wiem, że istnieje.
Chociaż, czy można nazwać rozczarowaniem coś, czego się spodziewam?
Wiele osób zapewniało o swojej przyjaźni, wsparciu, chęci pomocy, serdeczności, życzliwości. Tak, wierzę w te wartości. Wierzę. Bo je otrzymuję i je daję. Tylko wychodzi na to, że nie od każdego można oczekiwać prawdziwych, przyjaznych uczuć
Czasem po prostu te "skarby" okazują się bardzo grubą warstwą lukru, na czymś, co w końcowym efekcie nie jest  smacznym, słodkim ciastkiem .


Zastanawiam się jednak: po co udawać przyjaźń?
Po co udawać przyjaźń ze mną? Nie jestem bogata, więc przyjaźń ze mną nie przyniesie zysku w postaci grubszego portfela, czy jazdy super wypasionym samochodem. Wysłucham? Wiele osób to także zrobi, chociażby barman, który nalewa Ci kolejnego drinka, czy fryzjerka, która ścina Ci włosy. Moje znajomości nie są aż takie wszechmogące, żeby wykorzystać mnie do dotarcia do innych, nie załatwię więc sponsora, czy pracy - na plecy się więc nie nadaję.
Więc po co?
To, że poświęcę swój czas, pomogę, jeśli jest taka potrzeba, posłucham czy pocieszę - to aż takie super, żeby pooszukiwać przyjaźń ze mną? Wątpię. Bo jeszcze ja czasem też czegoś potrzebuję, a tu już jest jakieś ryzyko, bo jeszcze trzeba będzie posłuchać, pocieszyć. Ryzykowne prawda? A więc ... zatrzymaj się, zanim nazwiesz siebie moim przyjacielem.
Życie, moje życie nauczyło mnie, traktować przyjaźń z przymrużeniem oka. Wszelkie achy i ochy na mój temat też. Nie zawsze tak jest, czasem trafia się na człowieka, który bez zapewnień stoi przy mnie cały czas. Im mniej mówi tym bardziej mu wierzę. Tym bardziej, że wiem, że nawet jak się zetniemy, pojawi się, nawet na ciężkie westchnienie, bez prośby, bez słów.
Czasem i ostro się pokłócimy, pomilczymy kilka dni jednak nigdy nie zastanawiamy się nad tym, czy kończymy znajomość czy nie. I trwamy tak przy sobie, w dobrych i złych chwilach. Bez podtekstów, bez zazdrości (tak, mówię o przyjaźni między różnymi płciami).
Długo nabieram zaufania, szybko można mnie zrazić. Kiedy wyczuwam choć nutkę fałszu, braku prawdy, od razu zmieniam nastawienie. Nie oczekuję więcej od "przyjaciela", lecz czekam, kiedy runie.
Nie muszę niczego przyspieszać. Dobrą stroną fałszu jest to, że nie utrzymuje się długo. Zaczyna pękać, dochodzą do tego wyimaginowane wyrzuty sumienia, które ranią nie mnie, ale kogoś, kogo owy przyjaciel oszukuje, udając przed kimś, dla niego ważnym, że nie istnieję.
To jest przyjaźń?
W ukryciu?
Nie, to nie przyjaźń. Może pragnienie, udowodnienie sobie czegoś, chęci czucia się najważniejszym, najlepszym, najprzystojniejszym, nie wiem co jeszcze
Ale nie jest to przyjaźń. Takiej nie potrzebuję, nie chcę
Wolę napawać się cichym i stałym wsparciem niż głośnym i euforystycznym okrzykiem - jestem przy Tobie, bo Cię kocham jak przyjaciółkę!!!!!!!. Ale teraz cicho, bo ktoś patrzy i słucha.


Nie chcę takich relacji ... więc ... zatrzymaj się, zanim nazwiesz się moim przyjacielem.
Nie nazwę Cię brzydko, nie przeklnę. Życzę Ci szczęścia i mądrości przy następnym nawiązaniu relacji między ludźmi.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz