Nieważne, czy jesteś osobą, która szybko decyduje się na dane rozwiązanie, czy przeciwnie, każda decyzja jest rozważana, ba wałkowana setki razy. Nieważne, bo i tak zawsze zostaje wątpliwość, czy dobrze zrobiłam / zrobiłem. Jeśli nawet nie od razu to zawahanie zaistnieje, to i tak kiedyś się pojawi.
Niestety, życie składa się z ciągłych decyzji. Cały czas decydujesz co i kiedy zrobisz.
Czasami mówią: pierwsza decyzja jest najlepsza. Nie zawsze, bo przecież zdecydujesz się pójść na uczelnię, kierunek, czy do pracy, której potem nie lubisz, nie umiesz się odnaleźć. A przecież była to pierwsza decyzja. Nie można powiedzieć, która decyzja jest na pewno dobra a która na pewno zła. Weryfikuje to życie. Ważne jest to, żeby nie siedzieć, nie rozstrząsać na zasadzie, a gdyby wybrał / wybrała to inne rozwiązanie byłoby dobre. Możliwe, ale także tak samo jest możliwe, że nie.
Nie siedź więc i nie rozważaj na próżno, bo stracisz czujność, zagubisz się przed kolejną decyzją. Wpadniesz w panikę, że nie umiesz dobrze pokierować swoim życiem. Umiesz, tylko czasem zadziałaj spontanicznie, czasem, gdy masz uczucie, że stoisz nad czarną otchłanią, zatrzymaj się, weź głęboki oddech i zajmij się chwilowo czymś innym. Z czasem przyjdzie rozwiązanie. Ważne jest to, żeby nie podejmować decyzji w nerwach. Ponieważ wtedy może się okazać, że prawdopodobieństwo wybrania dobrej decyzji dla Ciebie jest mniejsze niż trafienie "szóstki"
Ja mam swój sposób na podejmowanie decyzji. Nie zawsze skuteczny, ale często a to już jest coś we współczesnym świecie. Jeśli chcesz, posłuchaj i zastosuj. Jeśli nie, też masz prawo. To Twoja decyzja. Podjąłeś / podjęłaś ją. Jesteś krok do przodu. Widzisz? Umiesz :)
Mam podjąć decyzję, czy postąpić tak, czy tak. Najpierw odrobina relaksu. Wybieram sobie muzykę, która daje mi energię, ale oczywiście, kto co lubi.
Następnie w myślach (możesz to zrobić naprawdę, ja teraz już jako wprawiona w boju, mogę robić to w myślach) każdą decyzję, którą mam podjąć "rozkładam na części pierwsze", wszystkie za i przeciw. Potem sumuję, gdzie jest więcej plusów a gdzie minusów. Wiem, powiecie nic nowego. Oczywiście, nie odkryłam Ameryki. Jednak to jest pierwsza część podejmowania decyzji. Ta łatwiejsza.
Ta trudniejsza wymaga więcej czasu, skupienia i ciszy. Po prostu wsłuchuję się w siebie. Żeby było łatwiej to sobie wyobrazić, porównam swoje decyzje do jabłka i gruszki.
Biorę do ręki jedną decyzję (jabłko) i wczuwam się w siebie, analizuję swoje wrażenia. Zakładam, że wybrałam jabłko i słucham, czy jest mi dobrze, czy jestem spokojna, zadowolona. Potem biorę drugą decyzję i robię to samo. Możesz powiedzieć, że nie masz aż tak wiele czasu, ale uwierz mi, opis tego sposobu jest o wiele wolniejszy niż podjęcie decyzji. Przecież umiesz określić jak kiedy czujesz się spokojny, podekscytowany. A z czasem będzie Ci to przychodzić zdecydowanie szybciej.
Teraz muszę podjąć decyzję, czy umieścić ten wpis na blogu? Uczucia są różne, bo wiem, że część z was, nie zgodzi się z moim przepisem na podejmowanie decyzji. Ale wiem też, że kilka osób tego się ode mnie nauczyło i stosuje. Może więc, ktoś jeszcze skorzysta? A może ktoś będzie miał do mnie pytanie czy prośbę, żeby mu pomóc?
Moja decyzja: publikuję.
A dziś życzę Wam, żeby wszystkie decyzje, które podejmiecie były dobre.
Miłego dnia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz