wtorek, 3 grudnia 2013

Nie udało się

Człowiek
Zawsze najlepszy w swoim obrazie
Tolerancyjny
Pełen łaski
Pomocny
Dobry
Doskonały pod każdym względem
Doskonały portret (?), może bardziej autoportret

Ale nie chodzi o to, żeby się biczować publicznie
niepublicznie też nie
nie chodzi o to, żeby się biczować
tylko czasem spojrzeć na siebie inaczej
nie oczami innych, to też nie musi być prawda
pogadać sam ze sobą
uwierz mi, jesteś swoim najsurowszym sędzią
jak odrzucisz pozory i usprawiedliwienia
jestem taka, bo to on, gdyby tak nie powiedział, ja bym tak nie postąpiła
ale jestem dobrym człowiekiem, nieważne, że kogoś zraniłam do żywego,
trzeba było tak nie robić
Znamy to prawda?
Ale to tak tytułem wstępu, nie to jest głównym tematem
Głównym tematem jest następna próba. Następna próba porozumienia. Propozycja, żebyśmy przestali działać na podstawie szantażu, wywoływania poczucia winy, groźby, obrażania i uciekania od tego wszystkiego. Już zaczęło się źle, skończyło się jeszcze gorzej. Wstałam i wyszłam. Usłyszałam wiele złych słów, oskarżeń, jaka byłam nawet i 25 lat temu. Wiem, święta nie byłam, ale gdybym była święta (w ich mniemaniu) byłabym wierną kopią mego ojca i mojej matki - a oni szczęśliwi nie są. Nie umieją się cieszyć z czegoś tak po prostu. Nie umieją znaleźć dobrych stron, z ich mentalnością dawno by mnie nie było na tym świecie. Ja jestem sobą, nie znaczy, że się nie zmieniam. Zmieniam. Dla mnie osobiście słowa, jestem jaka jestem i już się nie zmienię, są totalną bzdurą. Życie na takich zasadach - totalna porażka. Lubię patrzeć na siebie wstecz i porównywać siebie do tej, jaką byłam i to jaką się stałam. Jak zmieniło mnie życie. Jaka byłabym nudna, żebym całe życie była wciąż taka sama. Przepraszam za wyrażenie, ale byłabym jak ta krowa, która nie zmienia poglądów

Moje życie nie jest jednak porażką. Wykształciło mnie taką jaką jestem. Daleko mi do ideału. Oj daleko, ale czy muszę nim być? Lalka Barbie jest idealna, a mi nie pasuje.
Jednak wracanie do przeszłości to blokada do budowania przyszłości. Moja przeszłość należy do mnie, ja mogę je oceniać, żeby weryfikować własne zmiany. Czy inni mają do tego prawo? Może, ale czy to ma być wyznacznikiem wojen między nami? Burzeniem każdej nowo położonej cegiełki do zbudowania porozumienia?
Często tak chodzi mi po głowie. Jezus wybaczył mi moje grzechy. Moi rodzice nie. Wychodzi na to, że są potężniejsi od Boga? Nie w moim światopoglądzie, który mocno jest oparty na wierze. Więc już automatycznie wierzę inaczej. Ich bóg, wyznacznik szczęścia i postępowania to pieniądze. Owszem, przydatne, zwłaszcza w świecie harpii łakomych kolejnych zer na koncie. Ale czy to jest główna wytyczna do ocenienia człowieka - do powiedzenia - jesteś beznadziejna, niedorosła, niesamodzielna, bo nie masz pieniędzy? Ostatnio usłyszałam kolejną miłą rzecz - my o was nie rozmawiamy, nasi przyjaciele rozmawiają o swoich dzieciach, a my o was ani słowa.
Wniosek - nie masz kasy - nie istniejesz, nawet w życiu własnych rodziców.
Jak będę miała tyle, żeby mieć na zagraniczne wycieczki i wypasione wozy pokochają mnie? Będą mówić z dumą? Tylko czy nie będzie za późno? A może już nie zdążą mnie pokochać przed odejściem? Czy poczuję ich dumę z siebie?
Nie udała się rozmowa. Przeciwnie.
Boli, ale bardziej mi ich żal. Bo ich kocham. I bardzo żałuję, że nie umieją docenić tego, co posiadają. Może nie mają bogatych córek ze wspaniałymi i kochającymi mężami, ale mają córki, które czekają na odwzajemnienie miłości i poczucia choć odrobiny dumy z siebie.


1 komentarz: