poniedziałek, 14 października 2013

Jeszcze o wybaczaniu

Ostatnio były rozważania o fragmencie modlitwy Ojcze nasz, "przebacz nam nasze winy, jako i my przebaczamy naszym winowajcom"
Tak często ta najważniejsza modlitwa, jest powtarzana mechanicznie, jak mantra. Dlaczego? Dlaczego nie zastanawiamy się nad słowami, które wypowiadamy? Najczęściej przyczyna jest taka - bo tak nam wygodniej.
Lepiej wypluć te słowa z prędkością wystrzałów z karabinu maszynowego, niż powiedzieć sobie STOP, co to właściwie oznacza? 
Kto nie chce, niech nie czyta. 
Ja jednak mówię STOP
Przeciętny wierzący człowieku, czy mówiąc najpiękniejszą modlitwę Ojcze nasz, zastanawiasz się nad słowami, które wypowiadasz?
Nie mówię, że nie. Nie musicie mi odpowiadać, odpowiedzcie sobie - tylko szczerze. Swoją drogą jak często okłamujemy samych siebie, żeby i we własnych oczach wyglądać lepiej.
Jeśli wśród was, znajduje się człowiek, który rozważa każde słowo w modlitwie - szacun dla Ciebie i mam nadzieję, że uczysz też tego innych. Możesz czytać to, co ja piszę w tym tekście, bo tekst też i o mnie. Nie krytykujący, nie oceniający. Ma to inny cel. Uświadomienie, wskazówkę, jak postępować, jak się zachowywać. Nie jest to moja wskazówka, nie pochodzi ona ode mnie. Jak mogę pouczać innych, skoro mi daleko do doskonałości, a walka z moimi słabościami, emocjami jest ciężka? Czasem wygrywam, czasem przegrywam. Różnie. Staram się jednak o jedno. Myśleć, nie zamiatać "pod dywan", nie przemilczać. Przynajmniej wobec siebie, Ten, który ma wiedzieć o mojej walce ze sobą i tak to wie. 


Nic to nie da. Przeciwnie, jeszcze bardziej poczuję się źle, przecież nie lubię żyć w fałszu i obłudzie. Dlaczego więc, sama mam się skazywać na bycie w "bagnie" złych emocji? 
Może się zastanawiacie, po co to robić? Po co tak "jechać" po swojej psychice, stosować taką samokrytykę, skoro i tak jest ciężko każdemu z nas? Odpowiedź jest bardzo prosta. Ba, są nawet dwie odpowiedzi. Jedna to taka, że odpowiadając, analizując własne emocje, walcząc ze swymi słabościami, możemy dostrzegać poprawę w sobie. Druga zaś - skoro tak mocno krytykujemy, to co się wokół nas dzieje, tak narzekamy na ten zły świat, marzymy o lepszym życiu, to wprowadzajmy zmiany na lepsze. Zanim jednak zaczniesz zmieniać świat, zmień siebie. Bo może być tak, że świat wokół się zmieni, a Ty tego nie zobaczysz, bo będziesz patrzeć na niego, przez pryzmat własnych, negatywnych emocji. 


Wracając do słów (..) i przebacz nam nasze winy, jako i my przebaczamy naszym winowajcom". Kiedyś pisałam już na temat przebaczania. Całego procesu, który musiałam przejść i trwało to lata. Choć było ciężko, nauczyłam się przebaczać. Nie, nie myślcie, że to jest automatyczne, za każdym razem, gdy ktoś mnie zrani, przez kogoś poczuje się jak "śmieć", przez kogoś, kto spowoduje u mnie falę autoagresji (bo to ja czuję się winna w całej sytuacji), to łatwo mi to przechodzi. Nie, niełatwo. Tym bardziej , gdy ktoś źle potraktuje moich bliskich. Całe życie byłam tarczą, stawałam w obronie i dostawałam rykoszetem słowami raniącymi, opiniami i wszystkim co złe. Gruntowało we mnie mur niechęci, nawet i czasem nienawiści, które odczuwałam podwójnie jako broniąca kogoś i jako cel agresji czyjejś. Ten mur trwał przez lata. Jednak tak jak kropla drąży skałę, tak ja powoli, za pomocą wewnętrznych rozmów (teraz wiem, że były to modlitwy) spowodowałam, że pojawiła się szczelina, która stawała się coraz większa i większa. I wiem, że teraz zostało tego muru niewiele. 
Wybaczyłam tym z przeszłości. Byłemu mężowi, który kiedyś niejednokrotnie próbował mnie zabić, oprawcom, którzy mnie skrzywdzili, kiedy byłam młodą dziewczyną, tym, którzy wobec mnie stosowali przemoc fizyczną i psychiczną. Wybaczyłam. Nie ja ich będę sądzić. Nie pozwolę na samodręczenie się i wspominanie, co złego od nich doświadczyłam. Nie zasłużyli na to.
Jeśli masz problem z wybaczaniem, czujesz, że to Cię zatrzymuje, a chcesz to zmienić - musisz sobie uświadomić - nie jesteś złym człowiekiem, ale po prostu człowiekiem, który właśnie uczynił duży krok do przodu. Chcesz się zmienić, nie zamiatasz pod dywan, potrzebujesz pomocy. Pozwolę sobie napisać słowa, które usłyszałam w ostatnią niedzielę - proś Boga o pomoc, nie wybielaj się przed Nim. nie składaj świętobliwie rąk i nie udawaj świętego. Jeśli masz taką potrzebę, krzycz, wołaj, płacz i Jego proś o pomoc. Żeby dał Ci siłę do wybaczania. Uśmiechasz się ironicznie? Niepotrzebnie, mówi Ci to ktoś, kto doznał wielu upokorzeń (nie, nie więcej, nie mniej niż inni - tego nie wiem), ktoś, kto miał z tym wiele problemów. I wreszcie ktoś, kto mimo tego, że czasem ciężko, czuje w sobie, że wybaczył. 
Jeśli jednak jesteś człowiekiem, który z prędkością światła, wypowiada słowa " i przebacz nam nasze winy, jako i my przebaczamy naszym winowajcom", nie zastanawiając się nad tymi słowami, czy udając, że one Ciebie nie dotyczą, albo przeciwnie, jeśli jesteś dumny ze swojej radykalności, że ooo, nie Ty, to tak szybko nie wybaczasz, że Tobie nie warto podpadać - zatrzymaj się na chwilę. Naprawdę chciałbyś, żeby Bóg właśnie tak "przebaczył Ci" Twoje winy, jak Ty NIE PRZEBACZASZ swoim winowajcom?
Proponuję Ci usiądź teraz, weź głęboki oddech i ze zrozumieniem zmów modlitwę
Ojcze nasz, któryś jest w niebie...
Wsłuchaj się w swoje emocje, co czujesz, moc do wybaczenia, czy wewnętrzny opór? 
Wiesz co zrobić dalej, tylko zrób to świadomie
Odetchnij głęboko i zrób ten pierwszy krok. Poproś o pomoc
Nie zostanie ona bez echa




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz