czwartek, 3 października 2013

Schować chleb za plecami, obdarować kamieniem

Czyli o obietnicach
Obietnice, tak łatwo się je daje.
Nie lubię obietnic, nie ufam im. Nie ufam tym, co łatwo obiecują.
Słyszałam w życiu już wiele obietnic.
Obiecuję, że przestanę pić, obiecuję, że zacznę się interesować naszym synem, obiecuję, że będę pracować i nie będę pożyczać na wódkę, obiecuję, że ...
Kolejna osoba
Obiecuję, że zacznę pracować, żebyś się nie martwiła o pieniądze, obiecuję, że nie będę wydawać Twoich pieniędzy na głupstwa, obiecuję ...
I kolejna osoba
Obiecuję, że Ci pomogę, obiecuję, że się nie zawiedziesz, obiecuję, mnie można wierzyć
Żadna z nich się nie spełniła.
A ci co obiecywali, zniknęli z życia. Choć obiecali, że zostaną.
Miałam więc dostać chleb, a dostałam kamień


Nie oczekuję od nikogo obietnic. Słowa nie mają mocy sprawczej. Wolę najmniejszy gest. Nawet ten malutki potrafi zasiać w sercu i umyśle nadzieję. Małe ziarenko, które odpowiednio pielęgnowane, wzrośnie i przeistoczy się w potężną i silną roślinę.


Nie oczekuję obietnic, przeciwnie, nie chcę ich. Wolę uśmiech, uściśnięcie ramienia, pogłaskanie po włosach, spojrzenie pełne życzliwości, ciepła i miłości.
Nie psujcie tego pustym słowem. Nie warto. 
Jeśli chcecie komuś pomóc, nie mówcie mu o tym, po prostu pomóżcie. 
Bo kiedyś, nawet jeśli ktoś do tej pory wierzy w ludzkie obietnice, przestanie w nie wierzyć. 
I będzie bolało.




P.S. Pomijając słowa wulgarne w utworze, tekst jest odpowiedni do mojej wypowiedzi



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz