piątek, 13 września 2013

Książki moja pasja trochę z humorem, trochę ze wzruszeniem

Od zawsze kocham książki
Nauczyłam się czytać, gdy miałam 5 lat
do dziś mam swoją pierwszą książkę "Bajeczki z obrazkami" Sutiejewa, którą dostałam na 3 urodziny. Ma ta książeczka ..... ;) lat. Wydanie 1976
Jeśli się komuś wydaje, że książki nie mają wpływu na wychowanie zaprzeczę z mocą. Dlaczego? Otóż dlatego, że najlepszą bajką,  bajką, która mi się najbardziej podobała była "Tyczka pomocniczka"

Jaki to dowód? Już tłumaczę. Sam tytuł świadczy o wpływie książki na życie. Wszystko się zgadza. Jestem jak tyczka - 182 cm wzrostu i  pomocniczka - mam wysoko rozbudowany i rozbuchany ósmy zmysł jakim jest pomaganie innym. To pewnie zastępuje wzrok, który jest dość khm khm mniej sokoli niż bym chciała. 
Potem książek było coraz więcej. I tak jest do dziś, nie kupię ciucha, za to zawsze polecę do księgarni. Poczyniłam sobie tradycję nową - w każdym mieście, w którym jestem jest zakupowana książka, którą podpisuję, dzięki temu tworzę sobie książkową mapę po miejscowościach zdobytych. Kiedy jadę na urlop połowę moich bagaży zajmują książki, kiedy wracam książki królują po wszystkich torbach, wszak trafiają też i nowe nabytki. Ciuchy są już wrzucane do zdobytych w sklepach reklamówek i upychane w samochodzie. 
Najlepszy prezent dla mnie - książki. Pamiętam jedną gwiazdkę. Jako ta najmłodsza i z wyglądu (tylko i wyłącznie z wyglądu - ocząt błękit i blond włoski) aniołeczek wytargałam zziajana i spocona spod choinki ciężką paczkę (największą!!!). Rozerwałam papier i .. znalazłam się w książkowym niebie, raju, ekstazie ( a nie, ekstazie nie - za młoda byłam), zatrzymajmy się na raju. Paczka składała się z 12 książek. Niestety w niemłodym już umyśle został tylko jeden tytuł "Igraszki z diabłem" Jana Drdy. Hmm, może to była jakaś aluzja co do charakteru, bo wygląd już opisałam. Nieważne. Ba, nic nie było ważne. Były książki do czytania, miziania. Potem czymś mnie tam karmili, ja jednak chłonęłam tekst książek. Coś tam kojarzę, że było smaczne. 
Ostatnio jeden z moich przyjaciół przysłał mi kilka książek jeszcze starych wydawnictw, m. in. "Śniadanie u Tiffaniego", za co bardzo mu podziękowałam i korzystając z blogu, podziękuję mu jeszcze raz. Dziękuję Ziółeczku.
Tak kocham książki, że postanowiłam też napisać i własną. Z racji działalności swojej firmy mogłam ją wydać jako ebook. Na tradycyjną postać wciąż cierpliwie czekam (tu piękne mrugnięcie w stronę wydawnictwa Fundacja Sąsiedzi), bo przecież książka jest do wąchania, miziania. 



Kto jednak woli formę elektroniczną zapraszam tutaj. 

Typowa książka dla rozluźnienia, przemyślenia, dostrzeżenia piękna i możliwości przyszłości, nauki i zapomnienia przeszłości. Można się pośmiać, można się wzruszyć. 
Często spotykam się z pytaniem, jakie książki lubię, jakie czytam? 
I znów tak samo jak z muzyką. Nie mam ustalonych gatunków. Różne, różniste
I poważne i rozluźniające i wesołe i z przemyśleniami i .... itd itp
Moimi ostatnimi nabytkami są książki napisane przez moje bliższe i dalsze znajome Marioli Zaczyńskiej i mojej (nie mojej) Marty Obuch. 



Zabawne, wciągające, świetne do oderwania się od deszczu za oknem i doskonałe jako dodatek do kawy i koca. Do tego gatunku dochodzi uwielbiana przeze mnie i wspomniana wyżej Martę Obuch - Joanna Chmielewska. Ulubione tytuły "Wszystko czerwone", "Boczne drogi", kilka tomów Autobiografii. Mogę czytać i czytać.
Bardzo lubię książki rosyjskich autorów: klasyków np Gogol, Dostojewski, nowoczesnych - Marinina (kryminały). 
Ogromnym sentymentem darzę książkę "Bociany przylatują zimą" Iwony Jurczenko - Topolskiej. 




Jest to powieść prawdziwa o życiu autorki i jej rodzinie. Jest mi bliska z racji mądrości tekstu, dojrzałości, miłości, ale nie tylko. Osobiście znam jedną z osób ze zdjęcia i jednocześnie jedną z bohaterek tej książki. Znam i kocham, chyba ze wzajemnością. Pani Iwony, niestety nie zdążyłam poznać. 
Przyznaję najbardziej cenię polskich autorów. I tych najczęściej czytam i szukam na półkach księgarń i bibliotek. 
Przepraszam, wzruszyłam się wspomnieniem ostatniej autorki. Dokończę kiedy indziej.


Czytajcie kochani, bo w książkach zawarta jest prawdziwa wrażliwość ukrywana w świetle dnia

2 komentarze:

  1. Wstyd powiedzieć - jeszcze nie przeczytałem najnowszej Marty Obuch.. :-( Ale nadrobię. Obiecuję. Mam mnóstwo zaległości..
    Zgadzam się z Twoją tezą o książkach i wychowaniu :-)Dla mnie to oczywiste. A w ogóle, to z przyjemnością się Ciebie czyta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Grześ, nie przyznawaj się, bo Marta zobaczy. Tralalala to się wytnie. Czytamy Cię Martuniu, czytamy :)

    OdpowiedzUsuń